Gruzja jest popularnym celem turystycznym nie bez powodu. Kraj ten to niezwykłe połączenie zapierających dech w piersiach krajobrazów, przyjaznych ludzi oraz wspaniałej i fascynującej kultury. Widoczne jest tu połączenie zachodnich standardów z typowo wschodnim podejściem do życia. A każdy region w Gruzji ma swoje unikalne aspekty, których warto doświadczyć.

Naszą gruzińską przygodę zaczynamy na lotnisku w Tbilisi, gdzie czekają na nas pojazdy ekspedycyjne. Istnieje kilka firm, w których można wypożyczyć takie pojazdy. Jeśli jesteś zainteresowany wynajmem aut 4 × 4 bez przepustki, ale także bez namiotów dachowych czy innego sprzętu kempingowego to polecam https://rent.martynazgruzji.pl/Jeśli chciałbyś odwiedzić Gruzję na wyprawie Land Rovers, pod okiem doświadczonych przewodników to polecam land4travel.com 😉

Udabno, Klub Oaza

Pierwszy przystanek na naszej trasie to 70 km od Tbilisi Udabno, gdzie znajduje się klub prowadzony przez Kingę i Xaviera. To idealne miejsce na odpoczynek po ciężkim dniu jazdy. Mimo, że ma 70km długości, bo jedziemy w terenie - podróż trwa 4 godziny, a jeśli będzie padać, to niektóre odcinki będą dość trudne. Udabno to także świetna baza wypadowa dla Davit Gareja - miejsca, którego pominięcie w zwiedzaniu Gruzji byłoby niewybaczalnym grzechem.

David Gareja to zespół budynków klasztornych wykutych w skale w regionie Kachetia. Założona przez 13 syryjskich mnichów w IV wieku na zboczach góry zwanej Garedja. Pierwszy z osiedlających się tam mnichów nazywał się Dawid, stąd nazwa całego kompleksu. Obecnie w budynkach mieszka kilku mnichów, a stan prawny tego miejsca jest niejasny. David Gareja znajduje się tuż na granicy między Gruzją a Azerbejdżanem, a kraje te nadal toczą spór o własność kompleksu świątynnego.

Na początku września w Udabnie odbywa się Festiwal Oodabno, na którym prezentowana jest muzyka polskich i gruzińskich zespołów muzycznych, więcej informacji o festiwalu można znaleźć na Facebooku.

Po dwóch dniach w Udabno czas kontynuować naszą podróż. Naszym celem będzie Dedoplisckaro, gdzie znajduje się Dyrekcja Vashlovani National Park (41.462607, 46.103662), gdzie kupimy pozwolenia na wjazd do Parku Narodowego. Ale zanim tam dotrzemy, przejedziemy obok kilku wulkanów błotnych (41.245649, 45.843757).

Cmentarz przy drodze do Musto

Małe stożki wulkaniczne rosną wśród wzgórz i stepów południowo-wschodniej Kachetii. Od czasu do czasu wypływa z nich chłodna woda, gaz, a czasem olej zmieszany z mułem. Kiedy to wyleje się na drogi, staną się grząskie i śliskie.

Przyjeżdżając do miasta naszym pierwszym zadaniem jest wizyta w oficjalnym biurze parku, gdzie kupimy bilety wstępu. Po dopełnieniu niezbędnych formalności obozujemy nad brzegiem rzeki Alazani, która jest w zasadzie granicą między Gruzją a Azerbejdżanem. Zakupy w tym miejscu są ważne, ponieważ kolejna okazja do uzupełnienia zapasów będzie za 2 pełne dni. W Dedoplisckaro ważne jest również tankowanie pojazdów i pełne uzupełnienie zapasów wody. Moim zdaniem Park Vashlovani to ukryta perełka nieznana turystom. Nie żebym narzekał, wręcz przeciwnie - oznacza to, że najprawdopodobniej przez najbliższe 3 dni będziemy sami lub prawie sami. Vashlovani to raj dla kierowców terenowych - to tutaj będziemy jechać po dnie wyschniętej rzeki, to tutaj nasze serca będą biły szybciej na stromych podjazdach czy zjazdach i tak właśnie jest (jak w większości Gruzji), że możemy obozować tam, gdzie nam się podoba, o ile okazujemy szacunek i nie zostawiamy po sobie śladu.

Park Narodowy Vashlovani znajduje się w najbardziej wysuniętej na południe części Gruzji, tuż przy granicy z Azerbejdżanem. Jest to obszar pustynny i półpustynny, zamieszkały przez lamparty anatolijskie, hieny pręgowane, niedźwiedzie brunatne, wilki czy rysie… Niestety, prawdopodobnie wszystkie dzikie zwierzęta będą ukryte w trawie podczas naszego pobytu 😉

Obozujemy w Mijnis Kure, tuż nad ciepłymi wodami rzeki Alazani, której kanał oddzieli nas od Azerbejdżanu. Gwiaździste niebo jest również niesamowite, nigdy nie widziałem tylu gwiazd nigdzie indziej poza Afryką.

Po spakowaniu obozu kierujemy się na północ w kierunku rozległych winnic żyznego regionu Kachetii. Produkowane są tu wina o największej głębi i najczystszych aromatach - separavi, tsinandali czy kindzmarauli.

Będąc w Kachetii, koniecznie odwiedź Kvareli, miasto, które szczyci się najstarszymi winnicami w kraju i wydrążonym w skale bunkrem, w którym obecnie przechowywane jest wino. Tunel znajduje się około 2 km na zachód od miasta i ma stałą temperaturę 14 ° C - co najwyraźniej jest idealną temperaturą do przechowywania wina. Znaleźliśmy już nasze następne miejsce na obóz - będzie to wysepka na Alazani, po której przeprawiliśmy się przez rzekę.

Zanim jednak tam dotrzemy, musimy zobaczyć jeszcze jedno miejsce - klasztor Nekresi, zbudowany na malowniczym zboczu jednego z wysokich pasm kaukazu, gdzie co roku podczas święta Nek'resoba (7.11.) Zwyczajowo składa się ofiary prosię

Pora zostawić towarzyskiego - ruszamy w góry. Dziś wspinamy się na wysoki na 1880 m n.p.m. Omalo. Droga z Alvani do wioski położonej wysoko w górach to tylko około 70 km, ale jest ona trudna i pełna wybojów, przez co ostrożna jazda po niej zajmuje około 4 godzin, a ten tor zdecydowanie wymaga pojazdu 4 × 4. Omalo to baza wypadowa do trekkingu do oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów na wschód Shatili.

Droga Alvani - Omalo jest uważana za jedną z najbardziej niebezpiecznych na świecie. Nie oznacza to jednak, że za każdy kilometr trasy bierzesz życie w swoje ręce, choć dla niektórych widok z okna na pewno podnosi poziom adrenaliny. Jest to również najwyżej położona droga na Kaukazie, a jej najwyższym punktem jest Przełęcz Abano (2950 m npm).

Na tej trasie ważne jest, aby mieć doświadczenie w prowadzeniu 4 × 4, po górskich szlakach, a także mieć bardzo dobre wyczucie odległości i wielkości pojazdu. Droga jest na tyle wąska, że ​​gdy napotkasz pojazd zbliżający się do ty, musisz jechać wzdłuż krawędzi przepaści.

W samym Omalo warto zobaczyć tam twierdzę i można wybrać nocleg w pensjonacie lub udać się jeszcze wyżej - do Dartlo i spędzić tam noc biwakując na dziko. Z Omalo prowadzi szlak konny do Szatili, co roku kusi nas, żeby spróbować jechać naszymi samochodami i co roku mówimy, może w przyszłym roku .. Zimą droga jest całkowicie nieprzejezdna.

 

Hostel w Tbilisi, stolica stolicy Gruzji

Co jakiś czas przy drodze można zobaczyć niewielką kapliczkę, pomnik upamiętniający tych, którzy nie przeszli trasy przez przełęcz. Jeśli przeżyjesz jazdę… i nie masz jeszcze dość gór, to masz szczęście, tuż przed nami kolejna górska wspinaczka - tym razem do Shatili - wioski położonej kilka kilometrów na wschód od Omalo.

Szatili to wyjątkowy zabytek kultury ludowej. Pochodząca z głębokiego średniowiecza (ok. XII w.) Ta dobrze zachowana wioska-twierdza wznosi się w wąwozie rzeki Argun, zaledwie 12 km od granicy z Czeczenią.

Zabytkowy kompleks składa się z około 60 wież połączonych murami lub filarami. Całość to zwarta, niezwykle efektowna forteca, u stóp której znajduje się kolejne miejsce na obóz. Shatili, podobnie jak Mutso, to miejsce, które nie zostało jeszcze odkryte przez masową turystykę.

Droga do Shatili iz powrotem zajmuje dwa dni, więc jadąc na północ (kierunek - w kierunku Shatili) możemy zatrzymać się w Jomardi Rafting Camp, skąd Georgi zabiera nas na rafting po rzece Aragvi. Do wyboru są biegi aż do poziomu trudności 2+, a czasem 4+… Każdy znajdzie coś dla siebie.

Idąc dalej naszą trasą - celowo omijamy zatłoczoną Gruziańską Drogę Wojenną. Jest to główna trasa łącząca stolicę Gruzji Tbilisi z rosyjskim miastem Vladikauk. Oprócz setek samochodów i autobusów z turystami jadącymi zobaczyć górujące nad tobą Cminda Sameba i kazbek, znajdziesz też przeładowane ciężarówki.

Droga do Omalo to jedna z najbardziej niebezpiecznych dróg w Gruzji

Pomimo tego, że na odcinku o długości 165 km Gruzińskiej Drogi Wojennej znajdują się liczne punkty widokowe i miejsca noclegowe, dwa punkty naprawdę warte odwiedzenia to Dolina Truso i Dolina Juty.

Nie bez powodu Dolina Truso uznawana jest za jedną z najpiękniejszych dolin w Gruzji - wysokie szczyty, liczne źródła mineralne i piękna dolina robią niesamowite wrażenie na odwiedzających. Droga do doliny jest wąska i wyboista, prowadząca wzdłuż wąwozu, na dnie którego płynie rzeka Terek. Trudności na drodze wynagradzają widoki - strzeliste szczyty gór, pomarańczowo-biały trawertyn, a na końcu doliny malowniczo położone ruiny twierdzy Zakagori

Kolejną atrakcją na naszej mapie trasy wyprawy jest Uszguli w górnym Swaneti. Ushguli to kompleks 4 wiosek Zhibiani, Chvibiani, Chazhashi i Murkmeli. Kompleks położony jest na wysokości 2100 m n.p.m. nad rzeką Enguri u podnóża Szchary - najwyższej góry Gruzji. Bardzo często okolica jest pokryta śniegiem nawet przez pół roku i wtedy droga do Mestii jest nieprzejezdna.

Podczas gdy większość podróżników decyduje się na dotarcie do Uszguli łatwiejszą trasą - z Zugdidi i Mestii, my zamiast tego wybierzemy trasę przez Lentekhi… Na tej drodze jest pewne, że nie będzie to łatwe - zalewane rzeki, trochę błota, kamieniste, wyboiste drogi, strome podjazdy i brak zasięgu telefonu. Piękne, prawda? A jeśli dodać do tego fakt, że śnieg zalega tam często aż do lipca, to czego chcieć więcej od wyzwania? Bez porządnego 4 × 4 z wysokim zawieszeniem nie ma sensu wjeżdżać w ten region.

Region Upper Swanet jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i jest przykładem dobrze zachowanej (dzięki długiej izolacji) górskiej scenerii ze średniowiecznymi wieżami. We wsi Chazhashi jest ich ponad 40, zbudowanych między IX a XII wiekiem. Niegdyś baszty służyły jako baszty obronne przed najeźdźcami, pomieszczenia na parterze służyły jako pomieszczenia mieszkalne, a na piętrze mieścił się spichlerz. Kamienne wieże są charakterystycznym elementem Krajobrazu Górnej Swanetii i osiągają wysokość nawet 9 metrów.

Uszguli otoczone jest jasnozielonymi łąkami, aw tle zawsze świeci biały szczyt Shkary. Ta licząca 5,000 lat góra jest najwyższym szczytem Gruzji. Jeśli kiedykolwiek zdecydujesz się zostać trochę dłużej w Uszguli, jest to świetna baza wypadowa do trekkingu po lodowcach. Trekking w obie strony trwa około 10 godzin.

Schodząc w dół - do Mestii - kolejnej miejscowości na trasie naszej wyprawy, podążamy początkowo górą, szutrami, aw deszczu mocno błotnistą i śliską drogą, która ostatecznie ustępuje miejsca betonom i asfaltowi. Chociaż Uszguli i Mestia są oddalone o zaledwie 45 km, ta podróż zajmie nam około 3 godzin.

Mestia to stolica Swanetii, małego miasteczka, które przynajmniej z zewnątrz wygląda jak niemiecki lub szwajcarski kurort. Jest lotnisko, dobry hotel, niezliczone hostele i restauracje.

Droga z Mestii do Zugdidi, choć górzysta i kręta, jest asfaltowa. Na tym odcinku jest właściwie tylko jedna atrakcja - zapora Jvari na rzece Inguri (42.762417, 42.039227). Według Gruzinów jest to najwyższa tama łukowa na świecie! Zbudowany w czasach Związku Radzieckiego z inicjatywy towarzysza Chruszczowa. Już po kilku latach eksploatacji okazało się, że zapora jest w złym stanie i grozi katastrofą, dlatego trzeba ją było odbudować. Wysokość 271 metrów robi niesamowite wrażenie. Po żniwach można tam popływać - lub wynająć skuter wodny lub ponton.

Nasz gruziński przyjaciel przygotował dla nas świeżą kozę

Uszguli, położone na wysokości 2,100 metrów (6,900 stóp) w pobliżu podnóża Szchary, jednego z najwyższych szczytów gór Wielkiego Kaukazu

Idąc dalej w kierunku Batumi - nasz kolejny punkt na naszej trasie - udajemy się do Anaklii, gdzie będziemy rozbijać obóz na pierwszą noc na plaży nad Morzem Czarnym. To wspaniały kemping, szczególnie dla tych, którzy zabierają ze sobą swoje dzieci - Anaklia ma jedyny aquapark na gruzińskim wybrzeżu.

Kolejny, bardzo krótki postój robimy kilkanaście kilometrów od Batumi - zatrzymujemy się na targu rybnym, gdzie można kupić wybrane przez siebie ryby złowione z morza. W sam raz, żeby ugotować go na wieczornym ognisku na plaży.

Na kolejny nocleg zatrzymujemy się w Kobuletti - nadmorskim kurorcie - na plaży, w cieniu drzew. Jest to popularne miejsce, gdzie miejscowi turyści również nocują - bywa głośno, ale można tu spotkać bardzo ciekawych ludzi. W lipcu odbywa się tu festiwal muzyczny.

Moim zdaniem wystarczy jeden dzień, aby zobaczyć większość tego, co ma do zaoferowania Batumi - chyba, że ​​lubisz spacerować bez celu, przesiadywać w nadmorskich knajpkach lub opalać się na plaży. Warto zobaczyć: kolejkę linową Argo, rzeźbę Ali i Nino - `` gruzińska para azerbejdżańska, spacer promenadą '', a także zjedz dobre `` Ajar chaczaurii '' w jednym z portowych pubów .

Po kilku godzinach zwiedzania znów ruszyliśmy w drogę - ten odcinek nie będzie łatwy, choć pierwsze kilometry na to będą się wydawały. Jedziemy starą trasą SH1 przez Khulo, przełęcz Goderdzi aż do Achalcichle.

Na początku będziemy jechać ładną asfaltową drogą, która z czasem coraz bardziej się zwęża, aż w końcu stanie się ścieżką szutrową. Większość podróżników wybiera łatwiejszą drogę, ale my nadal będziemy jechać tą drogą, aby odwiedzić Timurę - naszego starego przyjaciela. Poznaliśmy go kilka lat temu, kiedy zgubiliśmy się w tym regionie.

W Khulo skręcamy w prawo i przez malutkie wioski Adżarii, skąd jedziemy terenowymi skrótami, aby dostać się do Goderdzi. Na tym terenie co roku odbywa się rajd terenowy, w którym biorą udział samochody z Gruzji, Rosji i Turcji

Po pokonaniu przełęczy Goderdzi przed nami jeszcze długa droga do Achalcichle - po drodze trzeba uważać, żeby mieć oko - jadąc po lewej stronie mijamy Jovę, sympatycznego Gruzina biegnącego na poboczu bar. Oprócz pysznych szaleństw można tam zaopatrzyć się w cudownie czystą, wstępnie destylowaną cha-cha - mocną wódkę z winogron. 😉

Shatili, historyczna góralska wioska w Gruzji, niedaleko granicy z Czeczenią.

Po kilku godzinach jazdy w końcu dotrzemy do Vardy - celu naszej wyprawy. Koniecznie zatrzymaj się w punkcie widokowym (41.379207, 43.287176), skąd możesz podziwiać całą panoramę skalnego miasta. Vardzia to absolutny „must see” podróżujący po Gruzji.

Skalne miasto powstało na przełomie XII i XIII wieku, początkowo jako twierdza dla wojska, później przekształcona w klasztor.

Cały kompleks znajduje się na wysokości 1300 m npm i jest pięknie położony nad kanionem rzeki Mtkwati. Dziś zachowało się tylko około 250 pomieszczeń, a także poszczególne fragmenty korytarzy, tuneli i sieci wodno-kanalizacyjnych. W okresie swojej świetności przebywało w nim jednocześnie do 60,000 XNUMX osób.

Imprezowanie w centrum Tiblisi przed udaniem się do pojazdów

Nocując na biwaku - najlepiej wybrać dużą polanę po drugiej stronie rzeki lub rozbić obóz w pobliżu gorącego źródła oddalonego o 1.5 km od klasztoru.

Myśląc teraz o naszej drodze powrotnej, mamy dwie opcje trasy - jedna jest łatwa - asfaltowa przez park borjomi lub trudniejsza przez park narodowy tabatskur i… oczywiście wybieramy opcję 2, Borjomi możemy odwiedzić innym razem.

W Tabatskuri nacieszymy się miłą jazdą w terenie, jedziemy wokół jeziora od północy i naprawdę trudną trasę z Bakuriani do Manglisi, a na koniec prostą asfaltową drogą do Tbilisi, kończymy naszą podróż.

Warto również zobaczyć Tbilisi - stolicę Gruzji. Bez wątpienia jest to jedno z ciekawszych miast, jakie miałem okazję odwiedzić. W ostatnich latach bardzo się zmienił, ale zachował swój niepowtarzalny charakter.

Jeśli masz jeszcze dwa dni, warto odwiedzić stolicę Gruzji, Tbilisi. Centralnym punktem miasta jest Plac Wolności - czyli ogromne rondo z pomnikiem św. Jerzego, patrona Gruzji, pośrodku. Następnie idąc ulicą Puszkina natrafiamy na ruiny starego miasta i pomnik latarnika. Moim zdaniem - miasto dużo lepiej prezentuje się po zmroku, kiedy światła oświetlają budynki i pomniki, a to wygląda naprawdę fajnie.

W drodze powrotnej - wejdziemy do łaźni siarkowych, które są dziedzictwem tureckich mieszkańców miasta i poddamy się masażowi. Nie ma nic bardziej relaksującego, zwłaszcza po trudach prawie miesięcznej wyprawy…